piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział IV ♥

-Olivia, pobudka, dzisiaj do pracy- powiedział Niall szturchając mnie.
-Jeszcze pięć minut- powiedziałam odwracając się na drugi bok.
-Myślisz, że odpuszczę ci pracę?
-Dobra już wstaje.
   Powolnie odsunęłam kołdrę i zeszłam z łóżka. W łazience przygotowałam sobie rzeczy, które dzisiaj włożę, więc ruszyłam ku jej stronie. Rozebrałam się i weszłam do wanny. Po umyciu się ruszyłam w stronę zlewu. Stanęłam przed zlewem. Poczułam ogromny ból w stopie. Z nogi lała się krew. Podniosłam nogę i ujrzałam duży gwóźdź wbity lekko (ok.1 cm.)  w moją stopę. Ból nie był taki zły , ponieważ nie raz było gorzej. Szybko ubrałam się w ręcznik i skacząc na jednej nodze podeszłam do Nialla.
-Co ci się stało?- spytał mnie mierząc mnie od moich brązowych włosów, przez piersi, aż do stóp.
-Gdzie macie apteczkę?
-Ale z tą nogą trzeba jak najprędzej jechać do szpitala!
-Nie!
-Dlaczego? To może być coś poważnego!
-Czyli mi nie pomożesz? Ja pierd*le ale mi przyjaciel.
   Nialler zbiegł na dół i po niecałej minucie stał już obok mnie z apteczką w ręku. Tak więc poszłam z powrotem do łazienki. Usiadłam na pufie i ostrożnie wyjęłam gwóźdź. Próbowałam powstrzymać krzyki, lecz to było za mocne. Po tej czynności oczyściłam stopę wodą utlenioną i związałam w bandaż. Kulejąc podeszłam do zlewu. Umyłam zęby, związałam włosy i w piekarni byłam na dwunastą.
                                                             
                                                                    ~ ♥ ~

W pracy nie było mnie dość długo, by nie wiedzieć czy coś się zmieniło. Lecz nie widać było jakiś zmian, w sumie nie było mnie tylko 3 tygodnie , ale to jest miejsce, w którym wszystko toczy się bardzo szybko. Układając babeczki podeszła do mnie pewna dziewczyn:
-Hej, może ci pomóc?
-Jeżeli chcesz.
-Oj, przepraszam zapomniałam się przedstawić, jestem Caroline Bakery. Owszem chcem ci pomóc. Teraz pora na ciebie jak się nazywasz?
-Nazywam się Olivia Road. Ja myślałam, że w tej małej piekarni już nic nie może się zmienić, a jednak.
-No, jestem tu nowa. Ale w sumie to pracuję tu już dobry miesiąc.
-Rozumiem, ja po prostu nie mogłam przychodzić- powiedziałam mętnym głosem.- A tak w ogóle mogę mówić do ciebie Car?
-Jasne!
   Układając ostatnią babeczkę Car powiedziała:
-Ej może po pracy pójdziemy do Starbucksa?
-Ty dziewczyno wiesz co ja lubię.
-To pójdziemy?
-Oczywiście! Pytanie.

                                                                 ~ ♥ ~

   Po wejściu do Starbucksa kupiłam dużą kawę i kawałek szarlotki. Wraz z Car usiadłyśmy na tarasie. Wzięłam łyka kawy i powiedziałam:
-Nie ma to jak nasz Starbucks.
-Zgadzam się- odpowiedziała mi Car zmieszana.
-Coś  nie tak?
-Wiesz co, poproszę panią, aby nam zapakowała towar i  my pójdziemy do mnie.
-Po co ?
-Nie pytaj. Chodź.
   Wsiadłyśmy do samochodu i jechałyśmy całkiem krótko. Wysiadłyśmy pod dużym domem. Po wejściu przywitały mnie luksusy.
-Masz piękny dom.
-Dziękuje.
-Mieszkasz tu z kimś?
-Nie. Wolałam mieszkać sama. Moja mama zmarła, a gdy to się stało tata się upił. To jest dom po babci. W salonie jest sejf. To są pieniądze, które babcia zbierała przez całe życie specjalnie dla mnie. Ale mniejsza o to.
-Mnie to obchodzi. Myślę, że będziesz dobrą koleżanką i chciałabym wiedzieć troszkę o tobie. To piękne. Twoja babcia była cudnym człowiekiem.
-Tak, wiem-odparła. - Chodźmy na górę.
Wchodząc po schodach czułam okropny ból w stopie, ale tego nie okazywałam.
-Usiądź- powiedziała Car wskazując na wielkie łóżko.- Ja zaraz wracam.
-Ok.
   Rozglądnęłam się po pokoju. Był bardzo nowoczesny. Aż tu nagle usłyszałam dźwięk sms'a dobiegający z mojej torebki. Wyjęłam telefon i to sprawdziłam.

"Hej Olivia. Gdzie jesteś? Martwię się. :("
                                                          Nialler

Jak słodko- pomyślałam. On się o mnie martwi, to chyba pierwsza taka osoba. Tak więc szybko mu odpisałam:

"Nie ma się czym martwić. Wieczorem powinnam być, jestem u koleżanki. Do zobaczenia :)"

   Nagle do pokoju weszła Car z dwiema kulami, wodą utlenioną i bandażem. Dokładnie jeszcze nie wiedziałam o co tej przebiegłej dziewczynie chodzi.
- Co jest?-spytałam dziwnym głosem.
- Zmienimy ci opatrunek. Nawet przyniosłam kule, bo jak widzę jak cierpisz to mnie to boli.
- Jesteś kochana, ale nie trzeba.
- Ale ja nalegam, martwię się o ciebie.
- Jesteś kochana- powiedziałam myśląc, że to już druga osoba w moim życiu, która mi to wyznała.
   Tak więc Car zdjęła bandaż, jej twarz wyglądała niezbyt wesoło. Ale jak można być szczęśliwym jeżeli patrzy się na wielką, zakrwawioną dziurę w środku stopy. Jednak po twarzy Car widać było, że jej mocno na tym zależy. Potem spryskała moją nogę wodą utlenioną, by oczyścić ranę, obwinęła ją później bandażem, podała mi kule i spytała zaciekawiona:
- I jak?
- Jest świetnie.
- No to super- odparła. Wiesz co. Nigdy kogoś takiego nie poznałam.
- W sensie jakiego?
- Jesteś koleżanką, o której mogłam tylko pomarzyć.
- Dlaczego?
- Bo ty jako jedyna mnie akceptujesz.
- Ale dlaczego miałabym cię nie akceptować. Nie rozumiem.
- Wiesz, bo jak chodziłam jeszcze do szkoły to moi rówieśnicy wyzywali mnie od bogatych s*k itp. Ludzie nie akceptowali mnie za to, że moi rodzice mają więcej pieniędzy niż ich.
- Musiałaś czuć się strasznie.
- Czułam się nawet gorzej. Jeżeli pozwolisz mi to powiedzieć wulgarnie...
- Jasne. Mów dalej.
- To ta głupia kasa ku*wa nic dla mnie nie znaczyła. Dla mnie najważniejsi byli rodzina i przyjaciele, których straciłam. Do tej pory są, ale sama rozumiesz...
- Pamiętaj, masz mnie, a ja ci zawszę pomogę, przeżyłam coś podobnego, więc wiem jak się czujesz.
   Car mocno mnie przytuliła, bo obie byłyśmy w podobnej sytuacji. Do wieczora rozmawialiśmy o różnych sprawach. Wyznała mi nawet, że jest Directionerką, ale nie mogłam jej powiedzieć, że mieszkam z One Direction pod jednym dachem. Dlaczego? To jest dobre pytanie. Dopóki nie będziemy się dłużej znać nie powiem jej tego, ponieważ pomyślałaby sobie, że moje życie nie jest takie jak opowiadałam, ale nawet jeżeli życie z One Direction w jednym domu nie jest wcale jakieś mega kolorowe.
   Po skończeniu rozmowy Car odprowadziła mnie pod drzwi i pożegnała się ze mną. Wróciłam do domu taksówką. Po wejściu do domu od razu weszłam do Nialla do pokoju.
-Hej.
-O jesteś. Cześć Liv.
-I co tam?
-A dobrze, dobrze.
-A ty gdzie byłaś tak długo?
-A tu i tam się szwendałam z koleżanką.
   Siedliśmy na kanapie i oglądaliśmy filmy. Po drugiej w nocy zadzwonił do mnie telefon:
-Halo?
-Dobry wieczór my ze szpitala...
__________________________________________________

No hejka, hejka! Po dłuższym czasie macie rozdział :) Mam do was parę pytań, a więc:
1.Jak czujecie się po świętach?
2.Jak wam minął sylwek?
3.Jak podoba wam się nowy wygląd bloga?
A teraz jeszcze prośby koteczki:
1.Wejść na zakładkę "Bohaterzy"
2.Skomentować.
Tylko o to was proszę. Następny rozdział trudno mi określić za ile się pojawi. No to do następnego razu. Bye :*




5 komentarzy:

  1. 1. A jak ty się czujesz? xd
    2. hahah.. :D Z Polsatem xd
    3. Mhhh... Kto ci go robił? :D
    Świetny rozdział. :)

    xx. Niarry

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominuję cię/was do The Verselite Blogger Award. Więcej tu: youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com
    xx. Niarry

    OdpowiedzUsuń